wtorek, 12 maja 2015

Hung(a)ry!

Jeśli masz ochotę wybrać się gdzieś dalej (ale bliżej) na jakiś dłuższy weekend (np. 4-7 czerwca) to bardzo polecam Węgry! Jest tam ciut cieplej niż u nas (przynajmniej powinno być, ale o tym później), a nawet jeśli jest zimno, to można się wygrzewać całymi dniami w termach, które znajdziesz w co drugiej węgierskiej miejscowości.

Na tę majówkę wybraliśmy Eger. 


Mimo, że miało być ciepło, było zimno. W pierwszy dzień lało, w drugi dzień lało, w trzeci poświeciło, ale znowu zaczęło lać. Nie poddawaliśmy się i całymi dniami przesiadywaliśmy w wodach po 36 stopni C (nie mam pojęcia jak się robi to małe kółeczko od stopni). 

Wejście na takie wody kosztuje 1600 forintów (jeśli jest się studentem) i 1800 forintów (jeśli studentem sie nie jest). Nam jednak nie sprawdzali legitymacji, więc można było naciągnąć, że oboje jesteśmy studentami. Przeliczając na złotówki jeden wstęp to ok. 22zł/25zł można jednak siedzieć tam cały dzień. A nudno nie jest. Wtedy otwartych było 8 basenów (z biczami wodnymi, bąbelkami itp.). W dni cieplejsze otwierają jeszcze dodatkowe baseny ze zjeżdżalniami. 



Noclegi w hotelach/pensjonatach są cenowo podobne do Polski. Najtańsze są jednak pola namiotowe i kempingi. My wybraliśmy oczywiście najtańszą opcję. Za postawienie namiotu dla dwóch osób płaci się 61zł za noc (z autem i elektrycznością) a za wynajem przyczepy kempingowej 65zł. W związku z brzydką pogodą wybraliśmy wygodę. Tak wyglądał nasz "apartament":


Tylko raz urwały mi się drzwiczki, za to okna blokowały się non-stop. Jeśli ktoś lubi survival i chce być jak Bear Grylls to polecam :)


Narzekanie, narzekaniem, ale źle nie było. Cieplej na pewno niż w namiocie i pościel była czysta! 

Poza tym, każde warunki można znieść, gdy 100m od pola kempingowego znajdują się otwierane już o 10 (rano!) winniczki, w których za 500 forintów (za litr!) można kupić swojskiego wina! Nie mówiąc już o próbowaniu, którego niektórzy właściciele winniczek nie liczą. Jeśli ktoś nigdy nie był na przechadzce po takich winniczkach, czuję się odpowiedzialna uprzedzić, że wino kupuje się w plastikowych butelkach, najczęściej używanych przez właściciela wcześniej. Ja jednak cały czas powtarzam sobie, że alkohol to przecież alkohol, wyżre wszystko, co nie?


Jeśli chodzi o jedzenie... gulasz, gulasz, placki z gulaszem i dziczyzna. Czasem w knajpach można znaleźć polskie menu (bardzo dużo Polaków, szczególnie w winniczkach). Ja niestety nie skusiłam się na jajecznicę (nr 13), ale jeśli masz jaja...


4 komentarze:

  1. Byłem, spróbowałem wszystkiego co tutaj zostało opisane i przyznaję: gdyby deszczu było mniej byłoby idealnie :D
    Ciepła woda, chłodne węgierskie czerwone wino i pyszne jedzenie (właśnie zacząłem żałować, że nie zjadłem jajecznicy nr 13), w doborowym towarzystwie będzie to wymarzony wyjazd na długi weekend.

    Co ciekawe, z większością ludzi można dogadać się po polsku, natomiast z angielskim bywa tam ciężko.

    P.S. Tutaj masz małe kółeczko od stopni, możesz sobie kopiować :P [°C]

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, wykorzystam na przyszłość °°°

    OdpowiedzUsuń
  3. IDĘ ŁAPAĆ KOGUTA, WARTO WIEDZIEĆ JAK WYGLĄDAJĄ JEGO JĄDRA, ŻEBY SIĘ NIE NADZIAĆ NA NIE GDZIEŚ TAM PODCZAS URLOPU.
    Całuję Blogerkę! Nadal jestem Twoją wierną fanką, choć tak rzadko piszesz! :* :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Klimatyczne miejsce! Ciekawa propozycja na mniej standardowy urlop ;)

    OdpowiedzUsuń