Jeśli masz ochotę wybrać się gdzieś dalej (ale bliżej) na jakiś dłuższy weekend (np. 4-7 czerwca) to bardzo polecam Węgry! Jest tam ciut cieplej niż u nas (przynajmniej powinno być, ale o tym później), a nawet jeśli jest zimno, to można się wygrzewać całymi dniami w termach, które znajdziesz w co drugiej węgierskiej miejscowości.
Na tę majówkę wybraliśmy Eger.
Mimo, że miało być ciepło, było zimno. W pierwszy dzień lało, w drugi dzień lało, w trzeci poświeciło, ale znowu zaczęło lać. Nie poddawaliśmy się i całymi dniami przesiadywaliśmy w wodach po 36 stopni C (nie mam pojęcia jak się robi to małe kółeczko od stopni).
Wejście na takie wody kosztuje 1600 forintów (jeśli jest się studentem) i 1800 forintów (jeśli studentem sie nie jest). Nam jednak nie sprawdzali legitymacji, więc można było naciągnąć, że oboje jesteśmy studentami. Przeliczając na złotówki jeden wstęp to ok. 22zł/25zł można jednak siedzieć tam cały dzień. A nudno nie jest. Wtedy otwartych było 8 basenów (z biczami wodnymi, bąbelkami itp.). W dni cieplejsze otwierają jeszcze dodatkowe baseny ze zjeżdżalniami.
Noclegi w hotelach/pensjonatach są cenowo podobne do Polski. Najtańsze są jednak pola namiotowe i kempingi. My wybraliśmy oczywiście najtańszą opcję. Za postawienie namiotu dla dwóch osób płaci się 61zł za noc (z autem i elektrycznością) a za wynajem przyczepy kempingowej 65zł. W związku z brzydką pogodą wybraliśmy wygodę. Tak wyglądał nasz "apartament":
Tylko raz urwały mi się drzwiczki, za to okna blokowały się non-stop. Jeśli ktoś lubi survival i chce być jak Bear Grylls to polecam :)
Narzekanie, narzekaniem, ale źle nie było. Cieplej na pewno niż w namiocie i pościel była czysta!
Poza tym, każde warunki można znieść, gdy 100m od pola kempingowego znajdują się otwierane już o 10 (rano!) winniczki, w których za 500 forintów (za litr!) można kupić swojskiego wina! Nie mówiąc już o próbowaniu, którego niektórzy właściciele winniczek nie liczą. Jeśli ktoś nigdy nie był na przechadzce po takich winniczkach, czuję się odpowiedzialna uprzedzić, że wino kupuje się w plastikowych butelkach, najczęściej używanych przez właściciela wcześniej. Ja jednak cały czas powtarzam sobie, że alkohol to przecież alkohol, wyżre wszystko, co nie?
Jeśli chodzi o jedzenie... gulasz, gulasz, placki z gulaszem i dziczyzna. Czasem w knajpach można znaleźć polskie menu (bardzo dużo Polaków, szczególnie w winniczkach). Ja niestety nie skusiłam się na jajecznicę (nr 13), ale jeśli masz jaja...